Od 24 lutego czuję się tak, jakbym żyła w innym świecie. Tuż obok nas toczy się potworna wojna. Giną niewinni ludzie. Miliony uciekają do Polski. Żeby nie zwariować, mocno zaangażowałam się w pomoc. Byłam na protestach przeciw agresji rosyjskiej, wpłaciłam datki na różne zbiórki, pomagałam organizować rzeczy pierwszej potrzeby. I mimo to popadłam w jakiś koszmarny smutek, dół.
Teraz przychodzą różne fale. Raz jestem w rozpaczy i nie czuję nadziei, że będzie lepiej. Raz odczuwam ogromny lęk. Raz wręcz przeciwnie, czuję siłę i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Szukam wtedy pozytywnych informacji na temat tego, co dzieje się na froncie, jak na przykład kradzież czołgu przez Romów, czy strącenie drona słoikiem ogórków z balkonu. To na chwilę pomaga, pozwala się oderwać, a nawet roześmiać.
Zobacz także: Czy macie wśród znajomych osoby, które nie chcą pomagać Ukraińcom?
Zanim wybuchła wojna, cieszyłam się, że powoli żegnamy się z pandemią. Mówiło się o tym, że świat wróci do normalności. Czekałam na to, bo czuję się bardzo samotna. Rok temu rozpadł się mój związek. Chciałam teraz się otworzyć na nowe znajomości. Zacząć umawiać się z chłopakami, randkować, cieszyć się życiem. Teraz czuję, że nie wypada i że powinnam to odłożyć na nieokreślone potem. Są sprawy ważne i ważniejsze.
Powiedziałam o tym przyjaciołom, ale oni się ze mną nie zgadzają. Ich zdaniem trzeba pomagać i angażować się społecznie, ale nie można też w tym wszystkim zapominać o sobie. Mówią mi, żebym żyła normalnie. Umawiała się na randki, poznawała ludzi. Jakaś część mnie, ta samotna, łaknąca miłości, bardzo tego chce. Z drugiej strony mam wrażenie, że randkowanie w momencie, gdy tuż obok toczy się wojna, jest egoistyczne.
Czy mogę prosić o Wasze szczere opinie na ten temat?
Milena
Czy wypada chodzić na randki, kiedy tuż obok toczy się wojna? Zagłosuj: