Pamiętam, jak w wieku 19 lat wyprowadzałam się od rodziców. Szłam wtedy na studia i miałam poczucie, że wreszcie zaczynam dorosłe życie. Rodzice oczywiście wspomagali mnie wtedy finansowo, choć pracowałam w weekendy. Wynajmowałam skromny pokój u kuzynki, imprezowałam ze znajomymi ze studiów, a rodziców odwiedzałam wtedy, kiedy mogłam. Oczywiście zdarzało mi się za nimi bardzo tęsknić, ale wiedziałam, że moja wyprowadzka dobrze na nas wpłynie. Kiedy mieszkaliśmy pod jednym dachem ciągle się o coś spieraliśmy, a ich zakazy i nakazy doprowadzały mnie do szału.
Zobacz także: Nie cierpię swojego nazwiska
Teraz, po prawie 15 latach od tamtego momentu, wisi nade mną widmo ponownej przeprowadzki do rodziców. Z powodu pandemii straciłam pracę i nie mogę znaleźć nowej, za którą byłabym w stanie się utrzymać. Jestem sama, nie mam męża czy partnera, który mógłby mnie w tej sytuacji wspomóc. Oszczędności kurczą się w szybkim tempie i za chwilę nie będę miała nawet na czynsz… Nie chcę brać pożyczek i wpędzać się w długi, dlatego rozważam powrót do domu rodzinnego. To okropna wizja w wieku 33 lat.
Czy są tu kobiety w podobnej sytuacji do mojej? Czy przeprowadzka do rodziców w tym wieku to dobry pomysł?
Joanna