Od 5 tygodni spotykam się z Tomkiem. Ogólnie chłopak jest bardzo fajny i jest z nim wesoło. Kiedy się wygłupiamy i nie gadamy na temat polityki to wszystko jest w porządku. Gorzej, jak dyskusja zbacza na „niebezpieczne” tory, czyli np. szczepienia. Tomek jest antyszczepionkowcem i uważa, że szczepienia to zamach na jego wolność. Ma też problem z noszeniem maseczki w miejscach publicznych (robi to, ale jest na to wściekły). Czasem, jak rozmawiamy, to wręcz mam wrażenie że on jest… foliarzem. Wiecie, chipy, masoneria i inne teorie spiskowe.
Zobacz także: Chłopak wyznał mi, że raz całował się z facetem…
Trochę mnie niepokoi jego podejście do takich spraw. Ja na pewno zaszczepię się na COVID-19, choć znam polskie realia. Pewnie nastąpi to dopiero za kilka miesięcy. Nie wiem, czy jest sens brnąć w tę relację, skoro już na początkowym etapie tyle nas różni. Nie przekreślam go tylko dlatego, że jest wyjątkowo przystojny i aż mam dreszcze, kiedy się całujemy. Poza tym, tak jak napisałam na początku, jest wesoły i bezproblemowy w innych kwestiach.
Ta znajomość ma Waszym zdaniem sens?
Zuza