Chciałabym być eko, ale w dzisiejszych czasach mało kogo na to stać. Idąc do sklepu stawiam sobie jasny cel - kupić to, co potrzebuję i wydać jak najmniej pieniędzy. Fajnie, gdy są to jakościowe rzeczy, ale nie zawsze można sobie na nie pozwolić.
Zobacz również: Zostałam zaczepiona na ulicy, bo miałam na sobie naturalne futro
Wybierając np. filety z kurczaka sugeruję się wyłącznie ceną. Na promocji bywają nawet po 10 zł za kg. Te ekologiczne i bez antybiotyków - przynajmniej 30, więc różnica spora. Warzywa biorę normalne - nie żadne bio, bo mnie na to nie stać.
Podobnie z jajkami. Interesuje mnie rozmiar L i nic więcej. Nigdy nie wczytuję się w oznaczenia.
Oczywiście wiem, że istnieje numeracja od 0 do 3, ale zerówki chodzą po 2 zł za sztukę albo więcej. Jedynki też drogie, a między dwójką i trójką różnica w traktowaniu zwierząt jest niewielka. Jakoś nie zwracam na to uwagi.
Zobacz również: Mój pies od zawsze mieszka w budzie. Nie wprowadzę go nagle do domu
Moje sumienie, mój wybór i mój portfel. Przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało, bo ostatnio bliska koleżanka rozpętała aferę. Przyszła do mnie zaraz po pracy, kiedy rozpakowywałam zakupy. Od razu zgarnęła jajka i zrobiła wielkie oczy.
Była autentycznie oburzona, że pochodzą z chowu klatkowego. "Miałam cię za bardziej wrażliwą. Nawet nie wiesz, jak one cierpią. Lepiej dorzucić kilka złotych, żeby nie przykładać do tego ręki" - coś tam jeszcze, bo strasznie się zagotowała.
I tak się teraz zastanawiam - czy ona miała rację?
Sylwia
Zobacz również: Nie rozumiem nagonki na myśliwych. Od dzieciństwa biorę udział w polowaniach