Do teraz nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Pewnie żeby lepiej wypaść, ale przecież nie jestem oszustką. Coś mnie podkusiło i nieco podkoloryzowałam swoje CV. Bez tego nikt by się do mnie nie odezwał.
Zobacz również: LIST: „Nie opłaca mi się pracować. Zostając w domu, sporo oszczędzam”
Zadziałało, bo już po kilku dniach zadzwoniła pani z firmy, do której wysłałam zgłoszenie. Stwierdziła, że jestem idealną kandydatką, ale oczywiście musimy się spotkać. W najbliższy wtorek czeka mnie rozmowa w cztery oczy.
Mogłabym dalej iść w zaparte, tylko nie wiem, czy to przejdzie.
Co zmyśliłam? Dodałam sobie 2 lata doświadczenia. W firmie, w której nigdy nawet nie byłam. Do tego zmieniłam nazwę uczelni - z prywatnej na publiczną, która cieszy się lepszą renomą. Słabo, wiem.
Zobacz również: LIST: „Na rozmowie o pracę zadano mi pytanie po angielsku. Zagranie poniżej pasa”
Zastanawiam się, jak to teraz rozegrać. Jestem tak przerażona, że chciałam już odwołać spotkanie. Ale jeśli prawda się nie wyda i dostanę super pracę, to byłoby cudownie. Naprawdę potrzebuję tej posady i chyba dlatego tak głupio postąpiłam.
Słyszałam wiele opowieści o rozmowach kwalifikacyjnych i podobno rzadko coś weryfikują. Nie chcą świadectw, dyplomów i tym podobnych rzeczy. Ewentualnie później dla kadr, ale szef nie zagląda w papiery.
Myślicie, że mnie też się upiecze?
Patrycja
Zobacz również: LIST: „Od pół roku siedzę na bezrobociu. Już nie chcę wracać do pracy”