Jeśli miałabym się określić jednym słowem, to powiedziałabym, że jestem liberalna. Każdy powinien żyć po swojemu, jeśli tylko nie wyrządza tym krzywdy innym. Wpajam to także moim uczniom i czuję ich sympatię.
Zobacz również: To dzieje się z Twoją twarzą, jeśli malujesz się codziennie
Nie oznacza to jednak, że nie powinno być żadnych granic. W społeczeństwie liczą się także konwenanse, a jak nas widzą, tak nas piszą. Mówiąc o tym mam na myśli szczególnie jedną dziewczynę z mojej klasy.
Wszystkie eksperymentują z makijażem, ale robią to delikatnie i z umiarem. Ona ewidentnie przesadza.
Myślałam, że jej przejdzie. Pierwsza klasa liceum, więc chciała się pokazać. Minął jednak miesiąc nauki, a ona wcale sobie nie odpuszcza. Coraz dłuższe sztuczne rzęsy, czerwona pomadka, a bronzera tyle, że wygląda to wręcz karykaturalnie.
Zobacz również: 11 naturalnych dziewczyn, które pierwszy raz zobaczyły się w mocnym makijażu
Już kilku nauczycieli przyszło do mnie na skargę, żebym "przywołała ją do porządku". Ale ja naprawdę nie lubię ingerować w takie rzeczy. Uczy się dobrze, więc pasja do makijażu teoretycznie w niczym nie przeszkadza.
Powoli zaczynam mięknąć i dochodzę do wniosku, że przydałoby się ją nieco utemperować. Oczywiście dla jej dobra, bo jak ktoś jest uprzedzony, to ona może na tym niepotrzebnie ucierpieć.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy jako wychowawczyni powinnam ją wreszcie upomnieć?
Paulina
Zobacz również: Ograniczyła makijaż do minimum. Zobacz, jak wygląda bez podkładu i korektora