Nie będę kłamać, że mam bogate życie towarzyskie, a faceci ustawiają się do mnie w kolejce. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie byłam na randce z prawdziwego zdarzenia. Wiecie - kolacja w restauracji i te sprawy.
Zobacz również: LIST: „Byłam na bardzo niezręcznej randce. Chłopak na wstępie postawił mi warunek”
Poznałam chłopaka, który bardzo mi tym zaimponował. Zaprosił do porządnego lokalu, a nawet po mnie przyjechał. Powtarzam, że wyszło to całkowicie z jego inicjatywy. To dość istotne, jeśli chodzi o finał tej historii.
Jak było? Cudownie, ale do momentu, kiedy dostaliśmy rachunek.
On dość wyraźnie zasugerował, że powinniśmy podzielić kwotę na pół. Coś tam wspominał, że jako kobieta pewnie jestem bardzo niezależna i nie chciałabym się czuć zobowiązana. Włożył mi to w usta, bo o niczym takim nie wspomniałam.
Zobacz również: Wybieram się na pierwszą randkę. Czy on na pewno za nią zapłaci?
Już nie wiedziałam, jak mam z nim rozmawiać. Zaprosił, przywiózł, nawet wybrał danie, a teraz chce się rozliczać. Specjalnie wyszłam do łazienki i siedziałam tam dobry kwadrans. Kiedy wróciłam, rachunek został już uregulowany.
Niby kłopot z głowy, ale dało mi to do myślenia. Trzeba chyba nie mieć klasy, żeby w ogóle coś takiego sugerować. Zrozumiałabym, gdybyśmy wspólnie wybrali restaurację i spotykali się po przyjacielsku. Chodziło przecież o coś więcej.
A może przesadzam? Czy Waszym zdaniem zachował się odpowiednio?
Sara
Zobacz również: Na randce udaje, że nie wziął portfela. Mało która dziewczyna zdaje ten test