Pod koniec września moi przyjaciele biorą ślub. Wiem, że są bardzo zestresowani tym, że ciągle jacyś goście rezygnują z przyjścia na ich wesele. Mają już rezerwację na określoną ilość osób, więc jak ktoś im mówi, że jednak nie przyjdzie to w to miejsce dopraszają dalszych znajomych. Nie dziwię im się, bo to są koszty, które i tak już ponieśli.
Ja co prawda potwierdziłam, że się pojawię, ale jeśli mam być szczera, ciągle biję się z myślami, czy to na pewno dobry pomysł. Z jednej strony bardzo chcę pójść, bo to moi dobrzy przyjaciele i chciałabym być przy nich w tak ważnej chwili. Z drugiej wszyscy dookoła trąbią, że na weselu najłatwiej zarazić się koronawirusem. Ja sama mam kolegę, który złapał COVID właśnie na ślubie znajomych. Wszyscy sobie piją, bawią się, ściskają, a maseczek na weselu przecież nie trzeba nosić. W takich warunkach nie jest trudno się zarazić.
Gdyby chodziło tylko o mnie to bym tak nie panikowała, ale mieszkam ze starszymi rodzicami. Nie chcę, żeby to ode mnie złapali.
Co robić?
Zobacz także: 100 zł od pary. Czy to wystarczający prezent ślubny?