Zazwyczaj nie proszę o rady wychowawcze, bo do tej pory szłam na żywioł i jakoś dawałam radę. Może jestem nieco nadopiekuńcza, ale wolę zrobić coś sama, niż kilka razy tłumaczyć dzieciom, a później jeszcze kontrolować.
Zobacz również: LIST: „W akcie desperacji napisałam anonim do sąsiadów. Ich dzieci zakłócają ciszę”
Tak jest np. ze sprzątaniem mieszkania. Najczęściej robię to wtedy, gdy nie ma ich w domu. Krok po kroku doprowadzam dom do ładu i składu. Aż do kolejnego razu, bo przy maluchach trudno zachować sterylną czystość.
Ostatnio jednak koleżanka zwróciła mi uwagę, że popełniam błąd. A przy okazji wyrządzam dzieciom krzywdę.
Jej zdaniem nawet kilkulatki powinny być angażowane do takich prac. W przeciwnym razie nie będą szanowały ani porządku, ani mnie. Przyznam, że dała mi do myślenia, ale zupełnie nie wiem, jak miałabym to zorganizować.
Zobacz również: Moja córka nie chce nosić maseczki. Czy mogę wchodzić z nią do sklepu?
Nie dam kilkulatkowi odkurzacza do ręki, bo jeszcze zrobi sobie krzywdę albo coś zniszczy. Ścieranie kurzu też raczej odpada - może uczulać. Nie wspominając o różnego rodzaju detergentach, które nie należą do najbezpieczniejszych.
Musiałabym nad nimi stać, a to przecież mija się z celem. Sprzątanie, zamiast 2 godzin, trwałoby chyba cały dzień. Dzieci byłyby na mnie wściekłe i ogólnie katastrofa. W teorii fajnie, ale praktyka już nie do końca.
A co Wy myślicie na ten temat? Czy powinnam zmuszać pociechy do aktywnego udziału w porządkach? Córka ma 7 lat, a syn 5.
Alicja
Zobacz również: LIST: „Moje dziecko płakało przez cały lot na wakacje. Nie będę za to przepraszać”