W takich momentach czuję się jak małe dziecko, które nie ma zupełnie na nic wpływu. Oficjalnie jestem dorosła i biorę za siebie odpowiedzialność, ale to tylko teoria. Zwłaszcza, kiedy nadal mieszka się z rodzicami.
Zobacz również: Nie dostanę żadnego posagu od rodziców. Mam wziąć ślub z pustymi rękami
Teraz nie mogę sobie pozwolić na własne lokum, więc muszę się jeszcze trochę pomęczyć. A przyznam, że jest coraz gorzej. Oni nadal widzą we mnie dziecko, które nie może mieć swoich prywatnych spraw.
To się objawia na wiele różnych sposobów, ale najgorsze są przesyłki.
Często znajdują w skrzynce coś zaadresowanego do mnie. Umowy z pracy (podpisuję co miesiąc), wyciąg bankowy, pismo z urzędu, paczkę, cokolwiek. Zamiast odłożyć i zaczekać na adresatkę (mnie), jak gdyby nigdy nic otwierają.
Zobacz również: 10 oznak, że masz toksycznych rodziców
Najpierw tłumaczyli się roztargnieniem, bo niby robią to odruchowo. Nawet nie czytają, kiedy zauważą na piśmie moje imię. Totalna bzdura - na kopercie też jest i jakoś ich to nie rusza. Myślę, że w ten sposób chcą mnie kontrolować.
Dzięki temu wiedzą wszystko: ile zarabiam, co i gdzie załatwiam, na co wydaję. Normalnie bym ich nie wtajemniczała, ale zdobywają informacje na własną rękę. Moim zdaniem w wyjątkowo podły sposób. Istnieje coś takiego jak tajemnica korespondencji.
A może ja czegoś nie rozumiem i skoro mieszkam u nich, to mają prawo to robić?
Ewa
Zobacz również: Moi rodzice są kiepskimi dziadkami. Nie chcą zajmować się wnuczką