Nawet nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje, ale koleżanka właśnie mnie uświadomiła. Gdzieś niedawno przeczytała artykuł na ten temat i rozpętała burzliwą dyskusję wśród znajomych. Opinie są bardzo różne.
Zobacz również: LIST: „Cała rodzina czeka na pierwsze dziecko mojej siostry. 3 lata po ślubie i nic”
Coraz częściej mówi się o tym, żeby wprowadzić tzw. podatek od bezdzietności, który jest też nazywany bykowym. Jeśli jesteś singlem i nie masz potomstwa, wtedy płacisz coś ekstra do budżetu. Niektórzy twierdzą, że za karę.
Sens jest chyba trochę inny. Po prostu samotnych na więcej stać i dlatego ja nie jestem przeciwko.
Nie tylko dlatego, że sama mam już męża i jestem mamą. Znam jednak wiele takich osób i trzeba przyznać, że biedni nie chodzą. Robią kariery, świetnie zarabiają, kupują samochody, mieszkania, rozbijają się po świecie.
Zobacz również: Siostra twierdzi, że nie stać jej na dziecko. Według mnie to tylko wymówka
Budżet państwa to jest jednak wspólna sprawa. Jest w nim tyle, ile sami się dorzucimy. Dziecko to inwestycja w naszą przyszłość, bo to ono będzie kiedyś finansowało np. emerytury. Jeśli ktoś go nie ma, to powinien dać coś innego od siebie. Choćby ten dodatkowy podatek.
Jak się tak dłużej nad tym zastanowiłam, to jestem za. Nie uważam tego za dyskryminację. Ja jako rodzic chyba w większy sposób wpływam na demografię i finanse państwa. Jeśli ktoś ma inny pomysł na siebie, to mógłby kilka złotych więcej zapłacić.
A co Wy o tym myślicie? Jesteście za wprowadzeniem bykowego?
Paulina
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”