Przyznam, że bardzo dawno nie byłam w profesjonalnym salonie. Moja bratowa jest fryzjerką i od lat strzygła mnie w domu. Wystarczyło ustalić jakiś dogodny termin. Niestety, sielanka właśnie się skończyła, bo wyprowadzili się do innego miasta.
Zobacz również: Karol jest fryzjerem. Wymienił 6 fryzur, które zawsze odradza swoim klientkom
Wreszcie musiałam poszukać pomocy u kogoś obcego i jestem trochę w szoku. Albo zostałam oskubana, albo takie są teraz stawki. Nie miałam wielkich oczekiwań - wystarczyło ściąć kilka centymetrów suchych końcówek i nałożyć farbę, którą sama przyniosłam.
Efekt jest nawet fajny, ale cena mnie przeraziła.
Za tak prostą usługę policzyła sobie 150 zł, co uważam za horrendalną stawkę. Za tyle oczekiwałabym cudów, a wyszło tylko poprawnie. Prawdziwej robocizny to było może 20 minut. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała jeździć do bratowej na drugi koniec Polski.
Zobacz również: LIST: „Poszłam do fryzjera po wprowadzeniu nowych zasad. Prędko tam nie wrócę”
Naprawdę się na tym nie znam, dlatego chciałabym zapytać Was o zdanie. Jak na mój rozum, to trochę przesadziła. 50 zł w tej sytuacji wydaje się OK, ale trzy razy więcej bym za to nie dała. Tylko co miałam zrobić? Wcześniej nie ustaliłyśmy ceny.
Zapłaciłam z dużym niesmakiem i już chyba tam nie wrócę. Chyba, że to ja jestem oderwana od rzeczywistości i nie wiem, co się wokół mnie dzieje... Może być i tak, ale nie chce mi się wierzyć.
Czy Waszym zdaniem to uczciwa cena za taką usługę?
Wiktoria
Zobacz również: 7 typów klientek, przez które fryzjerki myślą o zmianie zawodu