Nie będę owijała w bawełnę i powiem wprost - nigdy nie byłam prymuską. Uczyłam się tylko tyle, żeby zaliczyć, bo miałam na głowie milion innych spraw. W domu trudna sytuacja, co na pewno nie ułatwiło sprawy.
Zobacz również: 10 zawodów, w których zrobisz furorę bez magisterki
Tak naprawdę nie marzyłam nawet o rozpoczęciu studiów. Celem maksimum było wykształcenie średnie i na szczęście udało się je zdobyć. Mam głowę na karku, potrafię się wysłowić, uczciwie pracuję, więc w sumie żadna strata.
Szczególnie jak patrzę na moich znajomych, którzy z dyplomem wielkich karier jednak nie zrobili.
Zawsze mówię z dumą o tym, co udało mi się osiągnąć. Tym bardziej, że rodzice nie bardzo mnie wspierali. Zajmowali się sobą i częściej rzucali kłody pod nogi, niż motywowali. Dla mnie ukończenie liceum to już coś.
Zobacz również: LIST: „Nie dostałam pracy, bo nie mam studiów. Czuję się dyskryminowana”
W ostatnich latach coraz częściej słyszę jednak głosy, że powinnam się wstydzić. Przecież każdy powinien zaliczyć jakieś studia. To żadna filozofia. Widocznie jestem głupia, leniwa albo jedno i drugie. Boli mnie to.
Najczęściej mówią tak osoby, które o nic w życiu nie musiały się martwić. Wszystko zawdzięczają rodzinie, a ja w dużej mierze sobie. Kto jest bardziej samodzielny? Mam na ten temat pewną teorię, ale nie chcę wkładać kija w mrowisko.
Wy też uważacie, że posiadanie tylko średniego wykształcenia to życiowa porażka?
Monika
Zobacz również: Wybrałam dla córki najlepsze liceum, ale ona chce iść do zwykłego technikum