Sama nie wiem, czy mam szczęście, czy może jednak bardziej pecha. Wycieczkę zarezerwowałam na początku marca, kiedy sytuacja była zupełnie inna, niż teraz. Jakimś cudem nie zdążyli mi jej odwołać i podobno ma dojść do skutku.
Zobacz również: LIST: „Położyłam ręcznik na hotelowym leżaku, a ktoś i tak go zajął. Ludzie są podli”
Moi znajomi planowali wakacje pod koniec czerwca i biuro podróży już dawno je odwołało. Z tego co wiem, to zwrot pieniędzy ma nastąpić za jakieś pół roku. Utknęli w domach - ani hotelu, ani kasy. Ja mam inny dylemat.
W piątek mija termin zapłaty brakującej kwoty, czyli kilku tysięcy złotych za dwie osoby. Biuro podróży naciska i nie daje więcej czasu na zastanowienie.
Na razie niby wszystko odbywa się zgodnie z planem. Co nie oznacza, że wiem, na czym stoję. Równie dobrze mogą odwołać lot dzień po wpłacie. Albo nie i wtedy będę musiała się tam wybrać. Sama nie wiem, czego w tym momencie chcę.
Zobacz również: LIST: „Nie mogłam się dogadać w hotelu za granicą. Nikt nie mówił po polsku”
Zależało mi na wakacjach all inclusive, żeby porządnie wypocząć. Tylko plaża, morze, dobre jedzenie, drinki przy basenie i te sprawy. Ile z tego uda się zrealizować? Próbowałam się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja w tym konkretnym hotelu, ale milczą.
Może się okazać, że posiłki będą podawać w pokojach, basen zamkną i wszędzie trzeba będzie chodzić w masce. Wymarzony wyjazd stał się moim największym utrapieniem. Tym bardziej, że nie jest to dla mnie mała kwota.
Proszę, doradźcie mi. Wpłacić resztę i lecieć, jeśli to będzie możliwe?
Iza
Zobacz również: Nigdy nie byłam na wakacjach za granicą. Nie wiem, co ludzie w tym widzą