Coraz częściej zastanawiam się, w kogo ona się wdała. Mamy tych samych rodziców, chodziłyśmy do tych samych szkół i byłyśmy wychowywane w identycznych warunkach. Ja sobie radzę, a ona potrafi tylko użalać się nad sobą.
Zobacz również: LIST: „Biedna rodzina ma żal, że jej nie pomagam. Zarabiam 15 tys. zł, a oni głodują”
Jej usamodzielnienie się rozpatruję w kategoriach cudu, bo myślałam, że już na zawsze utknie w domu rodzinnym. Z każdej pracy ją zwalniają, a jak znajduje coś nowego, to i tak dostaje marne grosze. Jest zupełnym przeciwieństwem mnie.
Nie wypada się chwalić, ale ja jakoś ciągle awansuję, dostaję podwyżki, mogę sobie pozwolić na coraz więcej. Ona ciągle klepie biedę.
Teraz jeszcze zaszła w ciążę z jakimś dziwnym typem i sytuacja wygląda coraz gorzej. Nie zrozumcie mnie źle - cieszę się, że będzie miała dziecko, a ja zostanę ciocią. Tylko wypadałoby je wychować w godnych warunkach.
Zobacz również: Czy muszę pomagać finansowo rodzicom? Sama niewiele posiadam
Sytuacja wygląda tak, że mogłabym jej pomagać. Już nawet kilkaset złotych miesięcznie pewnie by jej bardzo pomogło. Zastanawiam się tylko, czy powinnam to w ogóle zaproponować. Zwłaszcza, że to ja jestem tą młodszą siostrą.
Z drugiej strony - nie mogę patrzeć na to, co się z nią dzieje. Żyje w kiepskich warunkach i ciągle tylko narzeka, jak jej źle. Oczywiście ma do tego prawo, ale przecież to niczyja wina. Mogła jakoś inaczej pokierować swoim życiem.
Nie wiem, co robić. Wypłacać jej kieszonkowe, zanim stanie na nogi? Mnie na to stać.
Iza
Zobacz również: Od lat czekam na mieszkanie socjalne. Drugie dziecko w drodze, a pomocy brak