Kiedy usłyszałam o ich zaręczynach, to dosłownie nogi mi się ugięły. Nie dość, że są strasznie młodzi, to na dodatek znają się raczej słabo. Bo co można powiedzieć o drugim człowieku po 6 miesiącach związku?
Zobacz również: Mam 19 lat i właśnie się zaręczyłam. Moje koleżanki zżera zazdrość
Oni jednak twierdzą, że są sobie pisani. Ja też tak mówiłam przy każdym chłopaku, a wyszłam dopiero za piątego z kolei. I to w wieku 30 lat. Moja córka spieszy się przed ołtarz, a jest dokładnie o dekadę młodsza.
Nie uważam się za nadopiekuńczą matkę, ale mam dosyć siedzenia z założonymi rękami.
Być może naprawdę się kochają i będą razem na zawsze. Tego im życzę. Uważam jednak, że przez pochopną decyzję mogą zniszczyć sobie życie. Ciężko patrzeć, jak własne dziecko pakuje się w kłopoty.
Zobacz również: EXCLUSIVE: „Wzięłam ślub w klasie maturalnej. Zdradzę wam, czy było warto”
Zawsze uważałam ją za rozsądną dziewczynkę, a tu takie coś. Wiadomo, jak jest po ślubie - gdzieś trzeba mieszkać, pojawiają się pierwsze kryzysy, może dziecko się przydarzy. Mają jeszcze mnóstwo czasu na tak odpowiedzialne decyzje.
Spieszą się nie wiadomo do czego. Żeby jeszcze było ich na to stać... Ale nie, widocznie liczą na wsparcie rodziców, którzy za wszystko zapłacą. Rzucać pomysłami łatwo, ale trudniej je później zrealizować.
Nie chcę jej stracić, ale teściową też wolałabym na razie nie być. Myślicie, że mam prawo ją do tego zniechęcać?
Ewa
Zobacz również: LIST: „Mam 25 lat, wykształcenie, męża, mieszkanie i dziecko w drodze. Moje koleżanki nie osiągnęły nic”