Wiem, że ludzie mają różne zdanie na ten temat, ale ja potraktowałam sprawę wyjątkowo poważnie. Jestem astmatyczką i kiedy usłyszałam o zabójczej chorobie płuc, to nie mogłam zareagować inaczej. Zamknęłam się w domu i siedzę tak od połowy marca.
Zobacz również: Za tydzień mam być świadkową na ślubie bez wesela. To jakaś farsa
Dosłownie. Nie wychodzę nigdzie - na żaden spacer ani zakupy. Pomagają mi rodzice, którzy dostarczają co kilka dni zakupy. Oczywiście tylko na wycieraczkę, bo nie chcę się na nic narażać.
Mam tego serdecznie dość i chciałabym wrócić do normalności, ale cały czas paraliżuje mnie strach. Znając moje szczęście, to od razu się zakażę.
Z drugiej strony - ile można? Ja nawet nie mam balkonu, żeby się przewietrzyć. Mogę tylko sterczeć w oknie i łapać trochę tlenu. Na telewizor nie mogę już patrzeć i wyszorowałam każdy kąt. Wielokrotnie.
Zobacz również: „Podczas kwarantanny moi sąsiedzi robią gruntowny remont. Czy mogę gdzieś to zgłosić?”
Jestem zmęczona, znudzona i w naprawdę podłym nastroju. Ale też dalej przerażona, bo z tego co widzę, to epidemia wcale nie odpuszcza. Codziennie setki nowych chorób i dziesiątki zgonów. Trochę zazdroszczę ludziom, którzy potrafią zachować spokój.
Widzę, co dzieje się na moim osiedlu. Spacerują prawdziwe tłumy - większość bez maseczek albo z zawieszoną gdzieś pod brodą. Oni odzyskali normalność i śpią spokojnie. Pytanie tylko, czy faktycznie są już bezpieczni.
Myślicie, że powinnam wreszcie wyjść? W domu wirusa nie złapię, ale chyba oszaleję.
Agnieszka
Zobacz również: Kolejna niepokojąca wizja Krzysztofa Jackowskiego. „To potrwa 3,5 roku”