Staram się stosować do wszystkich zaleceń. Doszło nawet do tego, że od kilku tygodni nie widuję się z moimi rodzicami, chociaż mieszkają na osiedlu obok. Ograniczamy się do kontaktu telefonicznego, żeby w razie czego nie pozarażać się nawzajem.
Zobacz również: Firma obniżyła mi pensję prawie o połowę. Mam przeżyć za 1900 zł na rękę
Zawsze istnieje ryzyko, że któreś z nas złapie to choróbsko i przynajmniej będziemy mogli sobie wtedy pomagać. Gorzej, gdy wszystkich nas pozamykają w szpitalu albo na kwarantannie. Trochę inaczej wygląda to w moim związku.
Do ubiegłego tygodnia widywaliśmy się regularnie, ale chłopak nagle zmienił zdanie.
Ostatni raz był u mnie w zeszły piątek i od tego czasu tylko do siebie dzwonimy. Jego zdaniem to jednak za duże ryzyko, bo mieszka ze swoimi rodzicami i nie chce roznosić zarazków. On może zarazić mnie, ja jego, on mamę i tatę itd.
Zobacz również: Miłość w czasach kwarantanny. 92 pytania, które jeszcze bardziej zacieśnią Waszą więź
Niby to rozumiem, ale jednak na dłuższą metę staje się to nieznośne. Minęło dopiero kilka dni, a ja już chodzę po ścianach. Zagrożenie nie minie z dnia na dzień i boję się, że związek tego nie przetrwa. Każdy kolejny tydzień będzie nas od siebie oddalał.
Chciałam mu nawet zaproponować, żeby w takim razie zamieszkał u mnie i nie widywał się z rodzicami dla ich bezpieczeństwa. Stwierdził, że to niemożliwe, bo teraz musi im pomagać. Oni w ogóle nie wychodzą z domu.
Kiepsko się z tym czuję. Myślicie, że nasza rozłąka faktycznie jest uzasadniona?
Iwona
Zobacz również: Krzysztof Jackowski zobaczył, co czeka nas po epidemii. To nie są dobre wieści