Do tej pory starałam się o tym za dużo nie myśleć. Lubię swoje życie i wychodzę z założenia, że każdy powinien robić to, na co ma ochotę. Oczywiście pod warunkiem, że nie krzywdzi innych. Teraz perspektywa trochę się zmieniła.
Zobacz również: Bezdzietność z wyboru. 8 mitów, w które musimy wreszcie przestać wierzyć
Nawet będąc w związku czułam się bardzo niezależna, ale zaręczyny to jednak poważna sprawa. Zgodziłam się zostać jego żoną i w przyszłym roku, jak to się ładnie mówi, założymy rodzinę. Tak naprawdę nigdy nie rozmawiałam z narzeczonym o dalszej przyszłości.
Chcieliśmy się pobrać, ale o dzieciach w ogóle nie było mowy.
Mam wrażenie, że zataiłam przed nim bardzo ważną kwestię i on może poczuć się oszukany. Czy na pewno by się oświadczył, gdyby wiedział? Ale już pomijając relacje między nami - zastanawiam się, co będę myślała na ten temat za kilka lat.
Zobacz również: „Na moim osiedlu jest więcej buldogów francuskich niż dzieci. Same jałowe związki”
Może po ślubie nagle odezwie się we mnie instynkt macierzyński? Albo wręcz przeciwnie - poczuję, że niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia? Na ten moment w ogóle nie rozważam zajścia w ciążę, co w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie rzadkie.
Zależy mi jednak na opinii trochę starszych dziewczyn, które myślały tak samo. Ciekawi mnie, czy z wiekiem to się zmienia. Sama szczerze w to wątpię, bo dzieckiem już nie jestem i teoretycznie znam swoje potrzeby.
Myślicie, że kiedyś jednak zmienię zdanie?
Kinga
Zobacz również: Bezdzietnej mężatce puściły nerwy. Tych zdań nie chce już więcej słyszeć