W takich momentach człowiek się przekonuje, na kogo tak naprawdę może liczyć. Znalazłam się w ciężkiej sytuacji i po prostu nie miałam z czego żyć. Moja przyjaciółka też nie śpi na kasie, ale jednak zaoferowała pomoc.
Zobacz również: Pożyczyłam od chłopaka pieniądze. Teraz on każe mi je oddać
Kilka miesięcy temu pożyczyła mi 2000 zł i to bez konkretnego terminu zwrotu. Mam oddać wtedy, kiedy będę miała taką możliwość. Na szczęście zdążyłam się już odbić od dna i zebrałam całą kwotę. Zastanawiam się jednak, czy to nie za mało.
Wtedy nie było mowy o żadnym oprocentowaniu.
Jestem przekonana, że jeśli przeleję jej dokładnie tyle, ile wzięłam, to sprawa będzie załatwiona. Ona na pewno nie oczekuje żadnej prowizji, ani niczego takiego. Tylko tak na zdrowy rozum - będzie na tym raczej stratna.
Zobacz również: Kasjer bogatszy od nauczyciela. Ile zarabia się w dyskontach?
Przez ten czas wartość pieniądza spadła. Nie wspominając o tym, że gdyby ulokowała je na koncie oszczędnościowym, to dziś miałaby trochę więcej. Wiem, że przyjaciółka to nie bank, ale takie są przecież fakty.
Myślę o tym, żeby dorzucić coś od siebie. Z czystej wdzięczności. Tylko ile? Tu jest kolejny problem, bo nie chcę przesadzić, ani dać za mało. Jeśli w ogóle się na to zdecyduję, bo uwierzcie, że w tej chwili jestem w kropce.
Czy Waszym zdaniem powinnam oddać dług z procentem? A jeśli tak, to o ile więcej?
Ada
Zobacz również: Siostra chce pożyczyć ode mnie sporą kwotę. Czy powinnyśmy podpisać umowę?