Nienawidzę tego tematu i aż mam dreszcze na całym ciele, jak tylko o tym pomyślę. No, ale muszę podjąć jakąś decyzję. Możliwości są dwie i każda z nich wydaje mi się równie kiepska. Prawko miało być tylko formalnością, a nie umiem go zdać.
Zobacz również: LIST: „Jako instruktor proszę kobiety: Nie róbcie prawa jazdy!”
Co mnie najbardziej wkurza, to fakt, że za kółkiem radzę sobie całkiem nieźle. W czasie jazd instruktor praktycznie ma ma żadnych uwag. Jeżdżę ostrożnie, odpowiednią prędkością, przestrzegam przepisy, umiem parkować. Więc w czym problem?
No właśnie, gdybym to ja wiedziała...
Kurs jest dla mnie przyjemnością. Do samochodu wsiadam na luzie, śmigam po mieście i czuję się jak ryba w wodzie. Przychodzi dzień egzaminu i zupełnie tracę głowę. Tylko, że każdy się denerwuje, a ludzie jakoś potrafią to zaliczyć.
Zobacz również: 6 pomocnych wskazówek dla dziewczyn, które właśnie robią prawo jazdy
Ja nie. Właśnie oblałam piąty raz. Za każdym razem udaje mi się wyjechać z placu manewrowego, a później ten sam scenariusz. Jakieś drobne przewinienia, egzaminator każe się zatrzymać i po robocie. Wracam zapłakana, ale już z kolejnym terminem.
Tym razem się wstrzymałam, bo muszę przemyśleć sprawę. Z jednej strony nie chcę się poddawać, bo lubię jeździć i prawo jazdy bardzo ułatwi mi życie. Z drugiej - może ja faktycznie nie mam do tego głowy i kierowcy ze mnie nie będzie.
Podpowiedzcie mi proszę, co robić. Dać sobie już spokój?
Iwona
Zobacz również: Na czym najczęściej oblewamy prawo jazdy? (7 najgorszych pułapek na egzaminie)