Nie uległam jeszcze panice, ale sytuacja nie wygląda zbyt optymistycznie. Na razie ograniczam się do dezynfekowania dłoni. Zapasów jeszcze nie zrobiłam, jeżdżę komunikacją miejską i normalnie pracuję. Jestem w miarę spokojna.
Zobacz również: Wszyscy odradzają mi zagranicznych wakacji. Straszą, że wrócę z koronawirusem
Zastanawiam się tylko, czy nie wprowadzić pewnych ograniczeń w moim życiu towarzyskim. Uwielbiam chodzić do knajpy ze znajomymi, ale chyba w najbliższym czasie się powstrzymam. Dużo ludzi, mało miejsca i jeszcze coś złapię.
Nie widzi mi się jednak, żeby siedzieć cały czas w domu. Jestem taką osobą, że muszę się czymś zająć.
W weekendy regularnie chodzę na basen albo do kina, a teraz sama już nie wiem. Na pływalni może byłabym bezpieczna, a multipleksy i tak świecą pustkami. Kilka osób na sali to jeszcze nie jest wielkie zagrożenie. A może jednak?
Zobacz również: LIST: „Robię zapasy na wypadek epidemii. Trzeba się przygotować na najgorsze”
Słyszę, że ta epidemia może się szybko rozwinąć i prędko nie odpuści. Trudno jednak zabarykadować się w domu i siedzieć tak przez kilka miesięcy. Człowiek ma swoje potrzeby. Zastanawiam się, czy mimo wszystko trochę nie panikuję.
Wystarczy, że usiądę z dala od innych, bo widzów i tak jest niewielu, a wtedy powinno być OK. W pracy mam zdecydowanie większy ścisk i jeszcze jestem zdrowa. Także nie wiem. Trudno nazwać mnie panikarą, ale wątpliwości mam coraz więcej.
A co Wy o tym myślicie? Czy planujecie w najbliższym czasie zrezygnować z tego typu rozrywek?
Zuzanna
Zobacz również: Krzysztof Jackowski miał wizję na temat koronawirusa. Padły ważne słowa