Nienawidzę tego tematu, dlatego od razu wycofuję się z rozmowy, gdy jest mowa o kasie. Każdy radzi sobie po swojemu, a ja nikomu do portfela nie chcę zaglądać. Nie chcę też, by ktoś inny mnie podliczał, bo niby jakim prawem? W związku to trochę inaczej wygląda.
Zobacz również: Mój chłopak ciągle pomaga finansowo rodzicom. Dla mnie już nie starcza
Jestem wierna, czuła, kochająca, a mimo wszystko mam poczucie, że prowadzę podwójne życie. Mój partner wie, ile mniej więcej zarabiam, a ja jestem świadoma jego pensji. Problem polega na tym, że w kwestii finansów coś przed nim ukrywam.
Od dawna mam drugi rachunek bankowy, o którego istnieniu on nie ma pojęcia.
Systematycznie odkładam tam kasę, żeby czuć się niezależną kobietą. Przez lata zebrała się tam całkiem konkretna kwota. Niby mam do tego prawo, ale czasami są jakieś większe wydatki i musimy z nich rezygnować, bo niby nas nie stać.
Zobacz również: LIST: „Mój narzeczony nie dostał kredytu na mieszkanie. Podejrzewam, że coś przede mną ukrywa”
On nawet nie podejrzewa, że w razie czego mogłabym wyłożyć pieniądze na stół i rozwiązać nasze problemy. Tylko ja nie chcę pozbywać się oszczędności i właśnie dlatego mu nie mówię. Zastanawiam się jednak, czy to do końca fair.
Po pierwsze - nie wygląda mi to na 100-procentowe zaufanie. Przynajmniej z jego perspektywy. Po drugie - on jednak nie gromadzi żadnych środków, a na mnie nie oszczędza. Nie mogę więc powiedzieć, że oboje mamy coś na sumieniu.
No i stąd moje pytanie. Czy on powinien wiedzieć o moim drugim koncie i ile udało mi się na nim zebrać?
Wiktoria
Zobacz również: Żałuję, że podpisałam intercyzę. Rozwiodę się i zostanę z niczym