Rok temu życie mi się mocno skomplikowało i dosłownie nie miałam na przeżycie. Wtedy bliska koleżanka, może nawet przyjaciółka, wyszła z ofertą pomocy. Ona mi zapłaci za mieszkanie, da na jedzenie, a ja oddam w lepszych czasach.
Zobacz również: Tyle zarobisz w pierwszej pracy. Ujawniono stawki dla kilkunastu popularnych zawodów
Wstyd było brać, ale nie mogłam przyznać się przed rodzicami, że jest aż tak źle. W sumie to jakieś kilka tysięcy złotych. Wreszcie odbiłam się od dna i zaczęłam powoli oddawać, ale raczej ciężko mi to idzie. Nie zarabiam aż tyle, by jeszcze odkładać.
Zwróciłam jakąś 1/3 i kiepsko się czuję z myślą, że jeszcze tyle nade mną wisi.
Z takim balastem naprawdę trudno ruszyć do przodu. Chciałabym zacząć wszystko od nowa. Z czystą kartą. To jednak niemożliwe, dopóki jestem dłużnikiem i dlatego chciałabym coś z tym zrobić. Prędko tego nie spłacę, więc pojawił się inny pomysł.
Zobacz również: Polacy już nie narzekają na zarobki. Taka pensja wystarcza nam do szczęścia
Zastanawiam się, czy nie porozmawiać z nią szczerze na ten temat. Nigdzie nie uciekłam i oddawałam po trochu, więc powinna to docenić. Tym bardziej, że jest w świetnej sytuacji finansowej i te grosiki ode mnie nie mają dla niej większego znaczenia.
Dla mnie pozbycie się tej zaległości byłoby prawdziwym przełomem. Zupełnie nowym etapem. Pytanie tylko, czy ona to zrozumie. Przecież już dawno mogła mi to zaproponować...
Myślicie, że mimo wszystko mogę ją poprosić o umorzenie reszty długu? Dobrze zna sytuację i wie, jak się staram.
Aneta
Zobacz również: Ten prosty trik pozwala zaoszczędzić fortunę. Na początek wystarczą 2 zł