Zawsze liczyłam się z jej zdaniem i to bez względu na to, z czym miałam aktualnie problem. To ona potrafiła szczerze powiedzieć, gdy wyglądałam źle. Albo kopnąć w tyłek, kiedy wiązałam się z niewłaściwym facetem.
Zobacz również: LIST: „Chcę wziąć ślub kościelny, ale nie planuję dzieci. Ksiądz nie chce się zgodzić”
Nadal uważam, że to bardzo mądra osoba, ale chyba jednak nie na wszystkim się zna. Ma już 30 lat i jest bezdzietną panną, więc w kwestii potomstwa raczej nie jest dla mnie autorytetem. A próbuje nim być, bo czasami mnie poucza.
Ostatnio ciągle od niej słyszę, że krzywdzę synka i kiedyś tego pożałuję.
W jaki sposób? Jej zdaniem jestem nadopiekuńcza, przez co wychowuję zupełnie niesamodzielne dziecko. Ciągle z nim siedzę, nigdzie nie wychodzę, nad wszystkim chcę mieć kontrolę, wpadam w panikę z byle powodu i po prostu nie odcięłam jeszcze pępowiny.
Zobacz również: LIST: „Pies zaspokoił mój instynkt macierzyński. Już mam dla kogo żyć”
Już pomijając to, czy ona ma w tej kwestii rację. Nie wykluczam, że może faktycznie coś w tym jest. Ale czy osoba, która zna temat tylko w teorii powinna się wypowiadać? Jak przychodzi do mnie hydraulik naprawić kran, to mu nie mówię, że robi coś źle.
Każdy zna się na czymś innym. Ja jestem matką, więc coś już przeżyłam. Ona ma wiele innych talentów, ale o ile wiem, to jeszcze nie rodziła. Mimo to próbuje mnie pouczać w tak delikatnej kwestii jak wychowanie.
Wiem, że chce dobrze. Ale czy w ogóle ma prawo się tak mądrzyć?
Martyna
Zobacz również: LIST: „Życzyłam kuzynce, żeby znalazła sobie chłopaka. Nie rozumiem jej dziwnej reakcji”