Jeszcze tydzień temu zapowiadało się, że ostatni dzień roku będzie dla mnie naprawdę wyjątkowy. Koleżanka coś wspominała o domówce i byłam już zaproszona. Chwilę później się z tego wycofała, więc znowu czeka mnie impreza przed telewizorem.
Zobacz również: LIST: „Czy muszę gnić w domu z chłopakiem, który się rozchorował i nie może pójść na Sylwestra?”
Tak naprawdę tylko kilka razy w życiu byłam na zabawie sylwestrowej, a zazwyczaj siedzę w domu z rodzicami. Tym razem będzie podobnie. Obejrzymy któryś z koncertów, o północy napijemy się szampana i pewnie o 1.00 pójdziemy spać.
Wiem, że moi rówieśnicy mają więcej atrakcji i trochę zaczyna mnie to martwić.
Mam kilku znajomych, nawet przyjaciółki, fajnych kuzynów, a jakoś tak się składa, że nigdy nie mam gdzie pójść. Nikt mnie nigdzie nie zaprasza, a sama nie mam zamiaru się wpraszać, bo to jeszcze bardziej żenujące.
Zobacz również: Koleżanka zaprosiła mnie na sylwestra. Czy mogę zabrać ze sobą dziecko?
Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz zaczynam się zastanawiać nad swoim życiem. Chyba coś poszło nie tak. Mam 22 lata i powinnam w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia ostro balować. Zamiast tego znowu będę siedzieć w kapciach i objadać się chipsami.
Wręcz się tego wstydzę i wolałabym, żeby to zostało tajemnicą. Dla świętego spokoju, jak ktoś zapyta, zawsze mówię, że byłam u znajomych. Oszukuję innych, ale siebie nie potrafię. Niby to dzień jak co dzień, ale jednak wypadałoby jakoś uczcić koniec roku.
Powiedzcie mi szczerze. Wiecie ile mam lat i w jakiej jestem sytuacji. Czy ze mną jest coś nie tak?
Gosia
Zobacz również: LIST: „W Wigilię życzą mi chłopaka, Sylwestra spędzam w domu. I tak co roku!”