Mam takie szczęście, że nie muszę brać kredytu na mieszkanie. Żadnych zobowiązań przez kilkadziesiąt lat. Odziedziczyłam nieruchomość po dziadkach i to wiele lat temu. Przez ten czas było wynajmowane, ale teraz chcę się tam przenieść.
Zobacz również: LIST: „Sąsiadom przeszkadza moje płaczące dziecko. Mszczą się w perfidny sposób”
Wiadomo, to stare budownictwo, więc wszystko trzeba było wyrzucić i zedrzeć. Rozpoczęłam generalny remont, który i tak pochłonie kilkadziesiąt tysięcy złotych. To jednak nic w porównaniu do ceny, jaką musiałabym zapłacić u dewelopera.
Zatrudniłam ekipę i sama też pomagam, na ile mi czas pozwala. Chcę się z tym uporać jak najszybciej.
Plan jest taki, żeby już na święta mieć wszystko gotowe. Z tego powodu prace chcę prowadzić od godziny 6 do przynajmniej 18. Wczoraj był pierwszy dzień i pojawiły się pierwsze problemy. Najpierw ktoś zaczął walić w kaloryfer, a później przyszło kilku sąsiadów z pretensjami.
Zobacz również: LIST: „Wystawiam worek z pieluchami przed drzwi. Sąsiedzi mają z tym problem”
Ich zdaniem to jest nieludzka godzina i nie dajemy im spać. Cisza nocna ich nie obchodzi. Jeśli musimy się tłuc, to od 9, a przynajmniej 10. Wtedy mogliby sobie wypocząć. Dobrze, że przy tym byłam, bo bym nie uwierzyła.
Dla mnie to brzmi jak nieśmieszny żart. Przecież to zupełnie normalny termin i zgody z prawem. Chyba lepiej, żebyśmy najgłośniejsze prace wykonali do południa. Później już tak nie hałasujemy i mieszkańcy mogą sobie odpocząć po powrocie do domów.
A co Wy o tym myślicie? Czy 6 rano to za wcześnie, żeby wiercić dziury i kuć ściany?
Aleksandra
Zobacz również: Cisza nocna powinna być od 20:00. Sąsiedzi codziennie budzą moje dziecko