Pieniądze nigdy nie były dla mnie największą wartością. Fajnie jak są, ale to nie wszystko. Zawsze kochałam drugą osobę, a nie to, co może mi dać. Tak też było z moim mężem. Praktycznie od razu wiedziałam, że to ten jedyny, a wcale nam się nie przelewało.
Zobacz również: Chłopak nie daje mi żadnych pieniędzy. Dobrze wie, że ciągle jestem pod kreską
Byliśmy ze sobą 3 lata zanim wzięliśmy ślub. Niedawno obchodziliśmy drugą rocznicę. W tym czasie nasza sytuacja bardzo się zmieniła. On zaryzykował i otworzył własny biznes, który rozkręcił się do tego stopnia, że dziś możemy pozwolić sobie na wszystko.
Sielanka? No właśnie nie do końca, bo po drodze coś się między nami wypaliło.
On wciąż mówi, że mnie kocha, ale mnie coraz trudniej przechodzi to przez usta. Na pewno jest dla mnie kimś ważnym. Mam jednak wątpliwości, czy to nadal miłość. Bardziej chyba przyzwyczajenie. Jestem z nim, bo z małżeństwa nie tak łatwo się wypisać.
Zobacz również: Mąż zarabia 4 tysiące, a daje mi tylko 800 zł. Czy to sprawiedliwe?
Nie, nie zdradzam go. Nie mam nikogo na boku i na razie się nie rozglądam. Wolałabym najpierw zastanowić się nad tym, co zyskam, a co stracę decydując się na rozwód. Chciałabym być znowu szczęśliwa, ale bez niego nie będę mogła żyć na takim samym poziomie.
Wychodzi ze mnie trochę materialistka, ale taka jest smutna rzeczywistość. Firma jest formalnie jego, tak samo jak mieszkanie, samochód, nasze niby wspólne oszczędności. Odchodząc zostałabym z niczym i nie wiem, czy warto podjąć takie ryzyko.
Nie zdecydujecie za mnie, ale może dzięki Wam spojrzę na swoją sytuację z innej strony. Dlatego pytam - czy warto trwać w związku, który nie daje innej satysfakcji, niż finansowa?
Izabella
Zobacz również: Jestem bezdzietną rozwódką. Domagam się 20 tys. zł alimentów od byłego męża