Nigdy wcześniej nie mieszkałam na parterze, ani nie miałam własnego terenu. Choć to i tak za dużo powiedziane, bo po prostu wynajęłam sobie lokum w bloku z maleńkim ogródkiem. Jakieś 3 metry kwadratowe ogrodzone niskim płotem.
Zobacz również: LIST: „Wystawiam worek z pieluchami przed drzwi. Sąsiedzi mają z tym problem”
Wydawało mi się, że to świetna opcja, bo zawsze można sobie wyjść i odetchnąć. Słoneczko, trawa pod stopami, może jakiś leżaczek. Problem w tym, że ten sielankowy obraz niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Prawda jest taka, że brodzę w petach, które podrzucili mi sąsiedzi z wyższych pięter.
Blok ma 7 kondygnacji, więc wystarczy kilku regularnych palaczy na górze i jestem urządzona. Mało kto używa popielniczki. Najpierw leci popiół, a później cały niedopałek. Nie sądzę, by mieszkańcy innych pionów tak celowali.
Zobacz również: Robotnicy budzą mnie codziennie o 7 rano. Normalni ludzie śpią o tej porze
Sytuacja robi się coraz gorsza i po prostu nie mam ochoty tam nawet zaglądać, a co dopiero wychodzić. Czuję się jak na małym wysypisku, a nie sielskiej polance. To naprawdę przerażające, że ludzie są tak bezmyślni.
Myślałam o tym, żeby wywiesić na klatce apel o zachowanie porządku. Ewentualnie przejść się po wszystkich piętrach i poruszyć ten temat. Boję się tylko, że wszystkim podpadnę i stanę się zakałą bloku. Wolałabym się nie osmieszać.
Albo udam, że tego nie widzę, albo zrobi się afera. Myślicie, że powinnam to zgłosić do administracji?
Dorota
Zobacz również: Cisza nocna powinna być od 20:00. Sąsiedzi codziennie budzą moje dziecko