Normalnie wiedziałabym, jak się zachować, ale ta sytuacja jest trochę inna. Miejsce publiczne, przypadkowe zniszczenie i to jeszcze przez nieświadome dziecko. Gdyby to przydarzyło się mnie, wtedy od razu wyciągnęłabym portfel. Ale tak?
Zobacz również: Ci rodzice z dzieckiem zrobili coś skrajnie obrzydliwego w hotelowej restauracji. Wszyscy goście byli w szoku
Byłam ostatnio z koleżankami w knajpce. My i nasze pociechy. W pewnym momencie mój syn machnął niefortunnie ręką, a wtedy wazon się przewrócił, poturlikał i roztrzaskał o podłogę. Obsługa szybko posprzątała i przeprosiłam za problem.
Między słowami wywnioskowałam, że powinnam zapłacić. To nie było stanowcze żądanie, ale wyraźna sugestia.
Udałam, że nie rozumiem, ale rozmowa z koleżankami wcale mnie nie uspokoiła. One też głośno się zastanawiały, co należy w takiej sytuacji zrobić. Niby w gastronomii ciągle coś się tłucze, ale chodzi raczej o zastawę, a nie ozdoby.
Zobacz również: Tak wygląda restauracja po wizycie rodziców z dziećmi. Efekt? Ban dla najmłodszych
Zastanawiałam się, czy na koniec nie poprosić o dopisanie do rachunku tego nieszczęsnego wazonu, ale wreszcie zrezygnowałam. Cały czas czułam jednak napięcie. Obsługa chciała mnie jakoś ukarać, ale nie wiedziała jak to zrobić.
Trochę nie daje mi to spokoju, bo nie lubię takich niezałatwionych spraw. Zwłaszcza, że bardzo lubię ten lokal i regularnie do niego wracam. W weekend mąż pewnie będzie chciał nas tam zabrać, a mnie będzie głupio.
Myślicie, że wtedy powinnam zapłacić, żeby zamknąć temat? Chyba, że według Was nic się nie stało.
Basia
Zobacz również: Magda Gessler ostro o skąpych klientach restauracji. Chodzi o napiwki