Mam jeszcze tylko dwa tygodnie na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Przed ślubem trzeba ustalić jeszcze kilka rzeczy, w tym nieszczęsne menu. Wstępnie zdecydowaliśmy się na tradycyjne dania, ale nagle narzeczony zaczyna kręcić nosem.
Zobacz również: Wyszła z wesela już w czasie przystawki. Zobaczyła menu i poczuła się urażona
Na obiad miał być tradycyjny rosół i schabowy z kapustą, później swojskie wędliny, karkówka i kaszanka z grilla i tym podobne przysmaki. Większość gości pochodzi z małych miejscowości, a tak się tam jada. My też to lubimy.
Mimo to on zaczyna mnie namawiać na zmianę. Byliśmy w tym roku już na dwóch weselach i jedzenie było bardziej urozmaicone. Tego samego chce u nas.
Wspominał coś o kremie z kukurydzy albo szparagów, polędwiczkach nadziewanych owocami, warzywach z grilla itd. Oryginalnie, trochę lżej i zdrowiej. Nagle doszedł do wniosku, że nie chce serwować tego samego, co wszyscy.
Zobacz również: Skreśliłam z listy gości weselnych kilka osób. Żądali osobnego menu
Szczerze? Byłoby mi wszystko jedno, bo brzmi smacznie, ale widzę tu dwa problemy. Przede wszystkim - trzeba by ustalać każdy szczegół od nowa, a ja już nie panuję nad swoimi nerwami. No i boję się, że gościom wcale to nie posmakuje.
Nie chcę się kłócić przed ślubem i to o takie głupoty. Narzeczony niby daje mi wolną rękę, ale cały czas jęczy, że oczka tłuszczu na zupie i gruba panierka to nie będzie spełnienie jego marzeń. Jesteśmy młodzi, mieszkamy w mieście, zwiedziliśmy kawałek świata i to powinno być widoczne na stole.
Wy też uważacie, że takie tradycyjne dania na weselu to dzisiaj obciach i powinnam zmienić menu?
Kasia
Zobacz również: LIST: „Wróciłam z wesela z pustymi rękami! Nie dostałam nawet kawałeczka ciasta...”