Kiedy człowiek tkwi w jakiejś relacji, to w pewnym momencie traci czujność. Doskonale zdaję sobie sprawę, ale nadal uważam zarzuty kierowane pod adresem mojego chłopaka za nieco przesadzone. Co innego komuś pomagać, a co innego dawać się wykorzystywać.
Zobacz również: Chciała, żeby zapłacił za nią rachunek na randce. Odpowiedź chłopaka zwaliła ją z nóg
Tak już jest, że mnie w życiu nigdy niczego nie brakowało. Rodzicom dobrze się powodzi, w wieku 20 lat odziedziczyłam mieszkanie po dziadkach, a wcześniej dostałam od nich samochód. Marcin miał zdecydowanie mniej szczęścia.
Ale czy to znaczy, że jest z tego powodu gorszy i nie powinnam z nim być?
Mieszkamy razem. Nie płacimy najmu, a czynsz zawsze pokrywałam z własnej kieszeni. Zarabiam trochę więcej od niego, więc jak coś odłożę, to gdzieś wyjeżdżamy. Ja prowadzę, więc paliwo też sama tankuję.
Zobacz również: Chłopak chce, żebym płaciła więcej rachunków, bo lepiej zarabiam. Zgodzić się?
On nie zwraca za bardzo uwagi na to, jak wygląda, a mnie na tym zależy. Dlatego też kupuję mu ciuchy, kiedy coś mi wpadnie w oko. Kiedy jego rodzina miała poważne problemy i potrzebowała kasy - pomogłam, ile byłam w stanie. Nikt mnie o to nie prosił.
To prawda, że więcej inwestuję w ten związek, ale nie czuję się z tego powodu poszkodowana. Najważniejsze, że jestem kochana i on często podkreśla, jak jest mi wdzięczny. Według moich najbliższych nie jest to do końca zdrowy układ.
Ich zdaniem facet powinien więcej od siebie dawać, a mnie trafił się pasożyt. Wściekam się, kiedy tak mówią, ale może mają w tym trochę racji?
Karolina
Zobacz również: Mój facet zarabia 5 tys. zł, a oddaje mi tylko 2. Czy to przemoc finansowa?