Pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. Dla mnie to oczywiste, że jak już zapraszasz kogoś na ślub, to wypadałoby go ugościć także na weselu. Inaczej wygląda to dziwnie. Zupełnie tak, jak gdyby para młoda chciała się pokazać, ale szkoda jej było kasy na kolejny talerz.
Zobacz również: Kasia dostała tak bezczelne zaproszenie na ślub, że dziś mówią o nim wszyscy
Szczerze? Poczułam się dziwnie, kiedy dostałam takie zaproszenie. Wskazane miejsce ceremonii i ani słowa o przyjęciu. Z dobrych źródeł wiem, że impreza ma być i to spora. Jakieś 150 osób jak nic. Widocznie ja na to nie zasłużyłam.
I teraz naprawdę się waham, czy powinnam je przyjąć. Nie chcę być gościem drugiej kategorii.
Gdyby chodziło o jakąś dawną koleżankę, to jeszcze mogłabym zrozumieć. Ale za mąż wychodzi bardzo dobra znajoma z pracy, z którą pracuję od lat. Uważałam ją nawet za swoją przyjaciółkę. A ona tak mnie potraktowała...
Zobacz również: Goście weselni tego nie znoszą. 10 rzeczy, które najbardziej denerwują na weselach
Chciałam ją nawet dopytać, o co chodzi, ale nie chcę się wygłupiać. Jeszcze gorzej bym się czuła, gdyby nagle zaprosiła mnie na wesele, bo ją do tego zmusiłam. Jak nie chce, to nie. Ale wtedy moja obecność staje pod znakiem zapytania.
Dziwnie bym się czuła, gdybym po mszy musiała wrócić do domu. Jak jakiś odrzutek. Nie wiem ile osób w ten sposób potraktowano, ale pewnie mało kto z nich się pojawi. Wolałabym nie być jedyną, która daje się tak pomiatać.
A czy Waszym zdaniem mimo wszystko powinnam pójść do kościoła, skoro raczyła mnie choć tam zaprosić?
Aga
Zobacz również: LIST: „Dostałam żenujące zaproszenie na ślub. Młodzi proszą o garnki, odkurzacz i pościel”