Niektórym może się to wydać absurdalne, ale ja nie mam zbyt dużego doświadczenia w życiu pod jednym dachem z facetem. Mam 26 lat i od 1,5 miesiąca pierwszy raz dzielę mieszkanie z chłopakiem. Na początku wyglądało to jak sielanka.
Zobacz również: Mieszkają ze sobą od 2 lat i NIGDY ze sobą nie spali. Zadziwiający powód
Rano biegał po świeże bułeczki, sprzątał bez proszenia i wręcz pedantycznie dbał o czystość. Nagle czar prysł, przyzwyczaił się do nowej sytuacji i już całkowicie sobie odpuścił. Do tego stopnia, że nie potrafi nawet wrzucić brudów do pralki.
Codziennie znajduję jego przepocone skarpetki, majtki i koszulki w najdziwniejszych miejscach.
Lubię mieć ogarniętą przestrzeń, więc chwilę ponarzekałam, a później zaczęłam go w tym wyręczać. Nie dość, że znosiłam te śmierdzące ciuchy do łazienki, to jeszcze prałam i prasowałam. Tylko utwierdził się w przekonaniu, że nic nie musi.
Zobacz również: Chłopakowi zaczęły ginąć skarpetki. Odkrył, że jego dziewczyna robi z nimi coś ohydnego
Opowiedziałam to przyjaciółce i mocno mi nagadała. Jej zdaniem daję sobą pomiatać. On wykorzystuje moje dobre serce, a ja staję się powoli jego niewolnicą. Tyle, że ona zawsze miała bardzo feministyczne poglądy i nie wiem, czy nie przesadza.
Według niej powinnam przestać to za niego robić. Do momentu, aż on sam zmądrzeje. Albo zabraknie mu czystych gaci i wreszcie sam będzie musiał włączyć pralkę. Inaczej wejdzie mi na głowę i już zawsze będę w jego oczach zwykłą gosposią.
Sama nie wiem. Korona mi z głowy nie spadnie, więc może jednak powinnam dalej zbierać te brudy? Dajcie znać, co o tym myślicie.
Monika
Zobacz również: Czy zamieszkać z chłopakiem? Uprzedził mnie, że nie zamierza sprzątać i gotować