Jak zwracacie się do rodziców swoich mężów? mamo i tato? Czy może bezosobowo? A może po imieniu?
Zobacz także: LIST: „Narzeczony nigdy nie widział mnie bez makijażu. Maluję się skoro świt”
W mojej rodzinie (mam na myśli relacje moich rodziców z moimi dziadkami) jest zwyczaj mówienia do siebie po imieniu. W rodzinie mojego męża natomiast mówią do siebie "mamo" i "tato". I tutaj zaczyna się mój problem, bo mój świeżo poślubiony mąż życzy sobie, żebym do jego rodziców zwracała się jak do swoich, a mi jakoś nie przechodzi to przez gardło.
Dlaczego? Po pierwsze nie zgadzam się z tym zwyczajem, nie podoba mi się on, a po drugie nie przepadam za nimi. Czuję zresztą, że i oni mnie też nie akceptują tak do końca. Wiecie jak to jest – takie rzeczy się po prostu czuje. Ale obawiam się też, że jeśli się nie przełamię to oni mnie już totalnie odrzucą, skreślą i znienawidzą. Szczególnie szanowna pani mamusia…
Do tej pory radziłam sobie jakoś przy użyciu form bezosobowych: „Może herbatki?”, „Prawda, że ładny kolor ścian?”, „Zapraszam do stołu, częstujcie się”. Ale mój Czarek patrzy na mnie krzywo i wiem, że czeka aż się przełamię…
Jak to wygląda u Was?
K.