Gdyby nie chwila jego nieuwagi, to pewnie do dzisiaj żyłabym w nieświadomości. A raczej w kłamstwie, bo od dawna trzymał się jednej wersji. Nie jestem żadną materialistką, ale żyjąc razem wypadałoby wiedzieć, na czym się stoi.
Zobacz również: Chłopak chce, żebym płaciła więcej rachunków, bo lepiej zarabiam. Zgodzić się?
Mieszkamy razem od pół roku i on dobrze wiedział, ile wynosi moja pensja. Wiele razy pokazywałam mu też ile mam na koncie. On wreszcie wyznał, że dostaje tyle samo co ja i nie ma wielkich oszczędności. Przyjęłam to i po temacie.
Niby dlaczego miałabym mu nie wierzyć? Zazwyczaj faceci zawyżają wszystko, a on wydawał się szczery.
Teraz wiem, że mnie okłamał. Pytanie tylko - w jakim celu? Może nie chciał mnie zawstydzać. Albo specjalnie zaniżył, żebym nie oczekiwała od niego drogich prezentów. Ewentualnie nie chciał więcej dokładać do wspólnego mieszkania.
Zobacz również: Przez miesiąc wydałem na dziewczynę ponad 1000 zł. Nie stać mnie na związek
Faktem jest, że mocno minął się z prawdą. Miał zarabiać przykładowe 3 tysiące, a okazało się, że to przynajmniej 6. Są miesiące, że nawet 8. Przy nim jestem biedaczką. Ale przynajmniej prawdomówną...
Nie pytajcie, jak się o tym dowiedziałam, ale naprawdę nie planowałam go sprawdzać. Teraz nie do końca wiem, co zrobić. Oszukiwał mnie długo i strach pomyśleć w jakim celu. Skoro nie jest szczery w takich sprawach, to ciekawe, co jeszcze ukrywa.
Myślicie, że to jest nawet powód do rozstania?
Renata
Zobacz również: Jestem panną, bo żaden kandydat nie zarabiał wystarczająco dobrze. To podstawa