Zaraz pewnie usłyszę, że skoro nie mam dzieci, to nie powinnam się odzywać. Ale mimo wszystko zaryzykuję. Chciałam odnieść się do tematu przepuszczania ciężarnych kobiet w kolejce do kasy. O ile rozumiem ustępowanie miejsca siedzącego, tak tego nie do końca.
Zobacz również: LIST: „Dlaczego mam ustępować miejsca brzuchatym? Przecież ciąża to nie choroba!”
Jeśli przyszła mama czuje się na tyle dobrze, żeby wybrać się na zakupy - to ma też siłę postać chwilę dłużej. Jeśli czuje się fatalnie i natychmiast trzeba ją obsłużyć - może jednak nie powinna wychodzić z domu? Szkoda ryzykować.
Ze wszystkich stron słyszymy, że ciąża to nie choroba i mówią to same zainteresowane. A później robią z siebie ofiary.
Moim zdaniem kobiecie w stanie błogosławionym należy się szacunek i pomoc, ale nie możemy się płaszczyć. To, że sama nie spodziewam się dziecka, nie oznacza że mam siłę, czas i ochotę sterczeć dłużej w kolejce. Każdy ma swoje sprawy i dolegliwości.
Zobacz również: LIST: „Jestem w 8. miesiącu ciąży i nikt nie ustąpił mi miejsca w autobusie! Katolicyzm na pokaz...”
Ja np. mam zwyrodnienia kręgosłupa, ale nie proszę o specjalne traktowanie. Pewnie bym mogła, tylko nie chcę robić zamieszania. Jakoś wytrzymam. Skoro jesteśmy równi, to nie róbmy z siebie świętych krów. Tak jak niektóre ciężarne.
Spotykasz taką w centrum handlowym, gdzie spędza kilka godzin. Łazi od sklepu do sklepu, nic jej nie dolega, śmieje się, a stojąc w kolejce nagle ciężko chora. Takie cwaniactwo chyba najbardziej mnie irytuje.
Ciekawa jestem Waszego zdania. Czy same z siebie przepuszczacie ciężarne w kolejce?
Roksana
Zobacz również: LIST: „Kanar wlepił mi mandat za brak biletu, choć jestem w zaawansowanej ciąży”