Zastanawiam się poważnie nad wyprowadzką od rodziców. Dobrze mi u nich, ale chyba wolałabym mieć wreszcie własne życie. Koleżanka namawia mnie na wspólne wynajęcie dwupokojowego mieszkania. Chłopaka aktualnie nie mam, więc lepiej z nią, niż siedzieć samej w czterech ścianach.
Zobacz również: LIST: „Szukam dziewczyny do pracy, ale oczekiwania młodych osób są chore”
Wychodzi 1000 zł od osoby, więc przy mojej aktualnej pensji zostałoby mi ok. 3 tysięcy na przeżycie. Szczerze? Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Miesiąc ma średnio 30 dni, więc to 100 zł na dzień. A nawet mniej.
Trzeba odjąć rachunek za telefon, karnet na basen, dojazdy i kilka innych rzeczy, a wtedy z 3 robią się 2 tysiące.
Nawet jeśli policzę to wszystko razem, perspektywa życia za takie pieniądze jakoś mi się nie uśmiecha. Bo co można zrobić za 100 zł? Taksówka w dwie strony to już 40-50, obiad na mieście - ok. 30, a gdzie codzienne zakupy i inne wyjścia?
Zobacz również: LIST: „Zarabiam 1800 zł, ale nie narzekam. Nie można pracować tylko dla pieniędzy”
Rozumiem, że inni żyją za mniej i dają radę. Ale prawda jest taka, że rodzice przyzwyczaili mnie do wyższego standardu. W domu nigdy niczego nie brakowało, a jak potrzebuję, to jeszcze mi dołożą do pensji. Po wyprowadzce pewnie już nie będą tacy szczodrzy.
Chcę być wreszcie niezależna, ale boję się, że po miesiącu wrócę z podkulonym ogonem i pustym kontem. Nie przestawię się z dnia na dzień na komunikację miejską i gotowce ze słoików. To nie jest mój styl, ale wegetacja.
Czy któraś z was przeżywała takie rozterki? Uważacie, że za 100 zł dziennie można żyć godnie?
Ula
Zobacz również: LIST: „Moi znajomi mają po 30 lat i ciągle wynajmują mieszkania. To kalectwo”