Wiecie czego najbardziej nie lubię na weselach? Przede wszystkim sztywnej atmosfery, ale z drugiej strony - nienawidzę pijaństwa. Nie potrafię się dobrze bawić w towarzystwie zamroczonych ludzi, którzy zupełnie nad sobą nie panują.
Zobacz również: Para młoda stworzyła absurdalny regulamin wesela. 10 zakazów dla gości
Bardzo chcę tego uniknąć w czasie mojego ślubu. A jeśli to niemożliwe - niech goście kompromitują się za własne pieniądze. Poważnie zastanawiam się nad tym, żeby ograniczyć dostępność alkoholu w czasie imprezy. Jak ktoś chce więcej, to niech płaci.
Moi znajomi zamawiali po 100 butelek wódki i nigdy dobrze się to nie skończyło.
Wstępny plan zakłada, że zaserwujemy wino do obiadu, a przy barze będzie można też napić się dobrego piwa. Smakosze wódki, whisky i innych wysokoprocentowych trunków musieliby na własną rękę zamawiać. Według cennika restauracji.
Zobacz również: LIST: „Upodliłam się na weselu kuzynki! Po tej imprezie rodzina nie chce mnie znać...”
Nie chodzi o moją chorobliwą oszczędność, bo wino i piwo akurat wybierzemy z górnej półki. Uważam jednak, że jako para młoda nie mamy obowiązku rozpijać gości. Niektórzy nie znają umiaru i wypijają po 2 butelki na osobę. Kiedy trzeba będzie płacić - może włączy im się myślenie
Mój narzeczony jest sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale wiadomo. To facet. I zaprasza swoich kumpli, którzy abstynentami na pewno nie są. Wiem jednak, że jeśli zdecyduję się na taką formułę, to on mnie ostatecznie poprze.
Czy Waszym zdaniem mój pomysł ma sens?
Lila
Zobacz również: Tak wygląda BEZALKOHOLOWE wesele