Żeby nie było - wiem dlaczego szkoły strajkują i w pełni popieram żądania. Nauczyciele zarabiają zdecydowanie za mało. I niech mi ktoś nie mówi o krótkim tygodniu pracy albo 2-miesięcznych wakacjach. Wtedy też coś robimy, a dostajemy grosze.
Zobacz również: Strajkującym nauczycielom poprzewracało się w głowach. Ten zawód to misja, a nie kasa
Niektórzy po wielu latach pracy nie mogą nawet dostać w banku kredytu na mieszkanie. Znam takie przypadki. Większość w lipcu i sierpniu dorabia na koloniach, żeby jakoś podreperować budżet. Nie mamy prestiżu, pieniędzy i czasu dla siebie.
Pracuję w zawodzie dopiero od 1,5 roku, ale widzę jak to wygląda. Fatalne perspektywy, więc walczyć trzeba.
Zastanawiam się tylko, czy ja też powinnam brać w tym udział. Jestem młoda, dopiero zaczynam "karierę", a ktoś pracujący się przyda, kiedy rodzice przyprowadzą dzieci. Posiedziałabym z nimi na świetlicy i chociaż tyle. Strajk się odbędzie, uczniami ktoś się zajmie i wszyscy zadowoleni.
Zobacz również: LIST: „Koleżanka siedzi na kasie i śmieje mi się w twarz. Zarabia 2 razy więcej niż ja w szkole”
Boję się tylko, że zostanę nazwana łamistrajkiem. Ale ja już wiem o kilku osobach, które się wyłamią. Nie dlatego, że nie popierają postulatów. Chcą być jednak lojalni wobec uczniów. A przy okazji nie dostać mniejszej pensji, bo protestuje się bezpłatnie.
Zastanawiam się, co zrobić. Mam poczucie misji i nie chcę zostawiać dzieci. Pieniądze też się przydadzą, bo każdy dzień straty będzie dla mojego budżetu bardzo odczuwalny. Już teraz ledwo mi starcza. Z drugiej strony jest lojalność wobec współpracowników.
Doradźcie mi. Czy mogę nie wziąć udziału w strajku?
Aneta
Zobacz również: Tyle naprawdę zarabiają nauczyciele