Wreszcie spełniłam swoje największe marzenie. W dzieciństwie się nie doczekałam, ale w końcu mam upragnionego pieska. Jest mały, słodki i... sprawia bardzo dużo problemów. Zdecydowałam się na szczeniaka, żeby go sobie wychować.
Zobacz również: LIST: „Wolę kupić psa, niż rodzić dziecko. Bardziej rozczula mnie słodki mops niż zapłakany bobas”
Czasu wolnego nie mam aż tak dużo i to nie dzieje się z dnia na dzień. Na razie więc robi co chce i powoli demoluje mi mieszkanie. Zostawiam go w na 8 godzin, wracam z pracy i chce mi się płakać. Ciągle coś pogryzione, zasikane albo gorzej.
Zniszczył mi już kanapę, kilka par butów, firanki, dywan, na podłodze zacieki. Dramat!
Nie wiem co mam dalej robić, bo po prostu mnie nie stać na naprawianie kolejnych szkód. Pies tak nagle nie zmądrzeje, a dom powoli zaczyna przypominać pobojowisko. Myślałam o dużej klatce, ale wydaje mi się to nieludzkie.
Zobacz również: Uparłam się na psa i teraz bardzo tego żałuję. Mam go dość...
Może balkon byłby lepszym rozwiązaniem? Mam całkiem spory, wyłożony płytkami, zacieniony. Na wysokim piętrze, więc nie widziałby i nie słyszał z niego innych psów. Gdyby koniecznie musiał się załatwić, to łatwiej umyć płytki, niż wyprać puchaty dywan.
Pytałam znajomych psiarzy i różne są opinie. Nikt tak nie robił. Niektórzy są za, ale większość przeciw. Bo pies może zmarznąć albo ugotować się w słońcu. Jeszcze jakiś sąsiad to zgłosi służbom i będę miała problem. Ale chyba nie większy, niż teraz ze szczeniakiem w mieszkaniu...
Dobrze to sobie wymyśliłam? Myślicie, że mogę go zostawiać na tarasie?
Anita
Zobacz również: W blokach powinien być zakaz posiadania psów. Cuchną i hałasują