Nie wiem skąd nagle taka moja popularność, ale jestem wręcz rozchwytywane przez koleżanki, kuzynki i inne dalsze znajome. Jak rodzą dzidziusia, to istnieje spora szansa, że przyjdą mnie prosić na chrzestną. Trzy razy już tak było, więc chyba sporo.
Zobacz również: LIST: „Czy można zmienić matkę chrzestną? Ona w ogóle nie interesuje się dzieckiem i skąpi na prezenty!”
Moimi chrześniakami jest synek siostry, córeczka kuzynki i kolejny chłopiec, tym razem od znajomej. Jeśli się zgodzę, to będzie następny, bo syna urodziła jeszcze inna kuzynka i też mnie poprosi.
Dowiedziałam się o tym nieoficjalnie od jej męża. Chciał mi dać czas na zastanowienie, co doceniam.
Szczerze, to nie do końca wiem, co mam w tej sytuacji zrobić. Każde chrzciny to wydatek. Nie wspominając o kolejnych urodzinach, komuniach i tak dalej. Sporo pieniędzy już wydałam na takie okazje.
Zobacz również: Jeśli masz to na sumieniu - NIE MOŻESZ zostać matką chrzestną
Nie chciałabym jednak nikogo podliczać. Bycie rodzicem chrzestnym to w końcu nie tylko pieniądze. Czuję się w ten sposób doceniona jako osoba godna zaufania. W razie czego to chrzestna powinna się zająć dzieckiem. Ludzie wierzą, że ja temu podołam.
Także wątpliwości są i to spore. Niedługo młodzi rodzice mają do mnie wpaść, a ja muszę przygotować odpowiedź. Z jednej strony chcę, a z drugiej wiem, że to byłaby może przesada. Czwarty chrześniak… Kumulacja.
Zgodziłybyście się na moim miejscu?
Edyta
Zobacz również: LIST: „Szukam chrzestnej dla córki. Z wyższym wykształceniem, ładnej i bogatej...”