Wydaje mi się, że jestem dobrym kierowcą. Naprawdę. Mój instruktor twierdzi podobnie i za każdym razem, kiedy oblewam egzamin, to on jest w szoku. Ja już nie do końca. Po prostu przestałam wierzyć, że to mi się kiedykolwiek uda. Nie śpię po nocach i wpadam w panikę przed ośrodkiem.
Zobacz również: LIST: „2 lata, 10 prób, a ja nadal nie mam prawa jazdy! Za tydzień kolejny egzamin”
Dla mnie to naprawdę upiorne miejsce. Nawet nie mogę tamtędy przechodzić, bo od razu mam złe skojarzenia. Teoria w małym paluszku, a praktyka idzie jak krew z nosa. Zazwyczaj oblewam juz na placu manewrowym. Dwa razy udało się wyjechać na miasto i po kilku minutach wracałam.
Naiwnie myślałam, że może za siódmym razem się uda. Znowu nic z tego.
Denerwuje mnie najbardziej to, że później wracam na jazdy doszkalające i zachowuję się zupełnie inaczej. Jestem wyluzowana, jeżdżę płynnie i nie popełniam głupich błędów. Problemem jest więc chyba sam egzamin. Jego atmosfera i nieubłagane statystyki - większość oblewa.
Zobacz również: REPORTAŻ: Chyba nigdy nie zdam egzaminu na prawo jazdy!
Próbowałam sobie wmawiać, że nie ma się czego bać. Potrafisz, więc daj z siebie wszystko. To proste. Jeszcze nie wsiadam do auta egzaminacyjnego i już się trzęsę. Wystarczy wywołanie mojego nazwiska. Na razie nie umiem nic z tym zrobić, więc może nie dojrzałam do prawka. A mam 31 lat.
Zastanawiam się, czy jeszcze próbować. Emocjonalnie to dla mnie za wiele. Finansowo też nie wychodzi za fajnie, bo ciągle płacę setki złotych za nic. Czasami sobie myślę, że nie nadaję się na kierowcę. Znajomym i rodzinie już nawet nie mówię o kolejnych terminach, bo wstyd.
Chciałabym poznać Wasze zdanie. Czy powinnam zrezygnować z kolejnych prób?
Inga
Zobacz również: LIST: „Jako instruktor proszę kobiety: Nie róbcie prawa jazdy!”