Zawsze uważałam, że to najwspanialsze małżeństwo na świecie. Byli ze sobą 30 lat. Bezgranicznie się kochali, a przynajmniej tak mi się wydawało. Tata był wpatrzony w mamę i nigdy nie usłyszałam, żeby powiedział o niej złe słowo. W drugą stronę różnie bywało, ale to normalne.
Zobacz również: Chciała wziąć ślub w nietypowej sukience. Jej wybór został brutalnie wyśmiany
Nieco ponad rok temu dowiedzieliśmy się, że tata ma nowotwór. Na początku była nadzieja, że z tego wyjdzie, ale dokładna diagnoza nam ją odebrała. Ostatnie stadium. Weźcie go sobie do domu albo przenieście do hospicjum. Umarł w mieszkaniu dwa miesiące później.
Od jego śmierci nie minęło nawet 12 miesięcy. Wciąż świeża i bolesna sprawa.
Ale okazuje się, że nie dla mojej mamy. Nie chcę jej oceniać i krytykować, ale wyjątkowo szybko znalazła pocieszenie w ramionach innego. Mogła chociaż odczekać ten pełen rok zwyczajowej żałoby i nie obnosić się nowym związkiem. Postawiła mnie przed faktem dokonanym.
Zobacz również: Matka chce go zmusić, żeby rzucił dziewczynę. Z bardzo dziwnego powodu
Ostatnio często wychodziła i czułam, że nie jest do końca szczera. Wreszcie przyprowadziła tego pana, żeby go przedstawić. Teraz już wszyscy wiedzą, że miłość kwitnie. Według mnie to za szybko. Przecież ona twierdziła, że poza tatą świata nie widzi.
Gdyby minęło więcej czasu, to nawet bym się cieszyła. To nie jest stara kobieta. Ma przed sobą sporo życia, a ja nie będę zawsze przy niej. Ale w tej sytuacji czuję niesmak. Powiedziałam jej nawet wprost, że zabolało mnie to jako ich córkę. Że powoli zaczynam wątpić, czy tata naprawdę był dla niej najważniejszy.
Wiem, że nie powinnam tak gadać. Ale jakoś nie potrafię się pogodzić, że od razu znalazła sobie nowego. Czy Waszym zdaniem moja mama miała moralne prawo tak postąpić?
Zuzanna
Zobacz również: Chciała pokazać miłość do męża, a tylko się oszpeciła. „Wyglądasz jak ciężko chora”