Moje wyznanie może niektórych zszokować, ale tak - jestem od 3 lat w udanym związku i do tej pory nie mieszkaliśmy razem. On wynajmuje pokój z dwoma współlokatorami, a ja cały czas siedzę u rodziców. Tak jakoś wyszło i nie przemawiają za tym moje konserwatywne poglądy.
Zobacz również: Mieszkają ze sobą od 2 lat i NIGDY ze sobą nie spali. Zadziwiający powód
Gdyby pojawiła się okazja, to chętnie bym to zmieniła. Chłopak nie narzekał, więc jakoś się przyzwyczailiśmy. Znajomość od spotkania do spotkania ma swoje zalety. Przynajmniej nie zdążyliśmy się sobą znudzić. Ale teraz chyba okazja wreszcie jest... On mimo to nie chce niczego zmieniać.
Kilka tygodni temu zaręczyliśmy się. A nadal zachowujemy się jakbyśmy byli w przelotnym związku.
On u siebie, ja z rodzicami. Umawiamy się na randki. Brakuje nam czasu i miejsca, żeby okazać sobie czułość. Mnie to zaczyna bardzo przeszkadzać. Jako narzeczeni powinniśmy już dorosnąć do wspólnego życia, obowiązków, swoich słabości.
Zobacz również: Czy zamieszkać z chłopakiem? Uprzedził mnie, że nie zamierza sprzątać i gotować
Zapytałam go wprost - kiedy nad czymś pomyślimy. Stwierdził, że po ślubie. Na razie tak jest lepiej. I podobno nie chodzi o żadne religijne zakazy. On jest zdania, że dzięki odległości wciąż jest między nami ekscytacja. Mamy okazję nadal się poznawać.
Gdy zamieszkamy razem, to nagle wszystko okaże się takie przewidywalne i nudne. Może nawet coś w tym jest, ale wolałabym się nie pobierać w ciemno. Chcę zobaczyć, jaki on jest 24 godziny na dobę. Czy będzie potrafił się dzielić obowiązkami, jakie ma dziwne zwyczaje i tak dalej. To ważne.
A może niepotrzebnie naciskam i to on ma więcej racji... Myślicie, że jego myślenie jest słuszne?
Gosia
Zobacz również: Bez tych 4 rzeczy nie możecie ze sobą zamieszkać. To się nie uda