Od roku prowadzę własny biznes. To osiedlowy sklepik, ale z wyższej półki - ekologiczne pieczywo, nabiał prosto z gór i tradycyjne wędliny. Klientów mamy sporo, ale mam wrażenie, że ostatnio jakby mniej. Zaczęłam podejrzewać, że to wina nowej ekspedientki.
Zobacz również: Największe grzechy ekspedientek
Kilka tygodni temu zatrudniłam dziewczynę, która zajmuje się obsługą od 7 do 15. Później ja ją zmieniam. Poprzednia niestety wyjechała za granicę, a była naprawdę świetna. To jej zawdzięczałam taki ruch.
Nowa jest bardzo sympatyczna, grzeczna i pomocna, ale możliwe, że to kwestia jej wyglądu.
Ona w ogóle się nie maluje. Gdyby była naturalnie piękna, to jeszcze pół biedy. Ale biedaczka ma ogromne blizny potrądzikowe i do tego dochodzą jakieś świeże zmiany. Nie chcę jej oceniać na tej podstawie, ale może niektórym się źle kojarzy?
Zobacz również: Jestem kasjerką i nienawidzę swoich klientów
Dobre jedzenie wymaga jakiejś oprawy. Takie widoczne defekty raczej nie zwiększają apetytu. Nie dość, że mniej klientów przychodzi, to jeszcze mniej kupują. Zastanawiałam się nad tym długo i naprawdę coś w tym musi być. Ona ich chyba odstrasza.
Zastanawiam się, czy nie powinnam poruszyć z nią tego tematu.
Wiem, że to nieuprzejme i nie mam prawa ingerować w jej wygląd, ale ona jest jednak wizytówką mojego biznesu. Skoro kiedyś szło, a teraz nie idzie, to pewnie ma w tym swój udział. Myślicie, że mogę ustalić jakiś dress code i zachęcić ją do choćby delikatnego makijażu?
Kinga
Zobacz również: LIST: „Mam alergię na ekspedientki! Siedzą w tych sklepach jak za karę, są chamskie...”