Nie chcę nikogo obrażać, ani zabrzmieć stereotypowo. Może mam pecha i źle trafiam, ale właśnie dlatego chciałabym rozpocząć szerszą dyskusję. Ogólnie mam wrażenie, że jak ktoś skrytykuje zachowanie osób pracujących w handlu, to zaraz słyszy te same argumenty.
Zobacz również: LIST: „Pracuję jako kasjerka w sklepie. Wy, klienci, zachowujecie się tak skandalicznie, że powinno być wam WSTYD!”
"Widocznie sama jesteś chamska". "Też byś miała skwaszoną minę, gdybyś pracowała tak ciężko za tak marne pieniądze". "Nie ma co uogólniać". "Podziwiam kasjerki, które muszą się z tobą użerać" i tak dalej. Obrona przez atak.
No to jak jest naprawdę? Czy tylko mnie się wydaje, że większość pań siedzących na kasach minęło się z powołaniem?
Rzadko kiedy wracam z zakupów w dobrym humorze. Zazwyczaj jestem poddenerwowana tym, jak traktuje się tam ludzi. Sprzedawczynie w 90 procentach mają wściekłe miny i na pewno nie pracują w zgodzie z zasadą "klient nasz pan". Mają pretensje do kupujących.
Zobacz również: Największe grzechy ekspedientek
Wszystkie ich frustracje widoczne są gołym okiem. Rozumiem, że muszą się naharować i nie jest im lekko. Też bym nie tryskała radością i energią. Ale trzeba zagryźć zęby i chociaż udawać. Handel to w pewnym sensie spektakl. Zarabiają ci budzący pozytywne odczucia.
Dziwię się wielkim sieciom handlowym, że nie przeprowadzają kontroli i nie upominają tych pań.
Piszę "pań", bo akurat panowie w tej branży są zazwyczaj bardzo przyjemni w obyciu. Najgorsze są właśnie wściekłe kobiety, które każdym gestem i słowem udowadniają, że siedzą tam za karę. Czy podzielacie moje zdanie?
Klaudia
Zobacz również: Kasjerka bezlitosna dla klientów dyskontu. Wyznała, czym najbardziej ją denerwują