Za moich czasów, a mam dopiero 27 lat, 6 grudnia nie obchodziło się jakoś bardzo hucznie. Czasami dostawałyśmy z siostrą jakąś paczuszkę od rodziców. W środku zazwyczaj był czekoladowy Mikołaj, kilka cukierków i mandarynek. Coś bardziej konkretnego dopiero pod choinkę.
Zobacz również: LIST: „Stworzyłam listę prezentów na urodziny córki. Każdego stać, żeby kupić upominek za 80-150 zł”
Teraz mam wrażenie, że każda okazja jest dobra, żeby się obłowić. Dzieci wręcz oczekują nie wiadomo czego dwukrotnie - w Mikołajki i na Wigilię. Oczywiście same sobie tego nie wymyślili. To mądrzy rodzice ich przyzwyczaili. A cierpi cała dalsza rodzina.
Wśród moich najbliższych w ostatnich latach urodziło się sporo dzieci. Wszystkim mam coś dać?
Ostatnio zadzwoniła do mnie mama z pytaniem, "co robimy z Mikołajem?". Nie zrozumiałam. Ona na to, że jest tyle maluchów do obdarowania, że trzeba zacząć coś kupować. Każdy musi coś dostać. Ja też powinnam pokazać gest jako dobra ciotka, siostra i kuzynka.
Zobacz również: Chrześnica już stworzyła listę prezentów na 6 i 24 grudnia. Muszę wziąć pożyczkę
Niektórzy są tak bezczelni, że przekazują dalej listy napisane przez dzieci. Od siostry dostałam coś takiego w MMS-ie. Zdjęcie listu z całą litanią prezentów. "Wybierz coś i daj znać". Czyli nie ma wyjścia i trzeba się wykosztować. A takich domów mam do obskoczenia kilka.
Może jestem dziwna, ale uważam to za dziwne, a wręcz szkodliwe.
Dzieci od tego mają rodziców, żeby je rozpieszczali, jak tylko chcą. Ode mnie nie powinno się niczego wymagać. Zwłaszcza w Mikołajki - na 2 tygodnie przed Wigilią, kiedy faktycznie mam zamiar włożyć pod choinkę jakieś drobne upominki. Chyba, że się mylę?
Czy Waszym zdaniem 6 grudnia też powinnam obdarować wszystkie dzieci w rodzinie?
Magda
Zobacz również: LIST: „Kuzynka stworzyła listę prezentów na urodziny swojej 3-letniej córki. Do wyboru same drogie rzeczy!”