Ogólnie można powiedzieć, że jestem rozgarniętą dziewczyną. Dostałam się na studia, za pierwszym razem zdałam egzamin na prawo jazdy, znam języki obce, podróżuję, mam spore powodzenie, wielu znajomych, potrafię ogarnąć swoje sprawy i nie sprawiam większych problemów.
Zobacz również: Faceci wymienili listę POTRAW, które kandydatka na żonę powinna umieć ugotować. Potrafisz zaserwować wszystkie?
No cóż, nie można być jednak ideałem. Jest jedna rzecz, która zupełnie mnie przerasta. Nie mam ani ochoty, ani talentu, żeby cokolwiek ugotować. W kuchni po prostu się gubię. Nie wiem, co z czym połączyć, jak obrabiać poszczególne rzeczy, z czym podawać i jak powinno to smakować.
Jestem w stanie zepsuć najprostsze danie, dlatego nawet się za to nie biorę.
Rodzice i rodzeństwo często przypominają anegdoty dotyczące mojego kulinarnego talentu. Nie dziwię im się, bo brzmi to całkiem zabawnie. Chyba tylko ja potrafię spalić garnek gotując wodę na parówki. Zapomniałam o tym, płyn wyparował i została czarna sadza na dnie.
Zobacz również: Najpiękniejszy kucharz świata: Trudno skupić się na przepisie, kiedy patrzy się na jego bokserki...
Nie wspomnę o tym, że kiedyś coś mnie podkusiło i zaprosiłam ich na obiad. Podałam surowe kotlety z kurczaka. Wszędzie słyszałam, że nie można ich przeciągnąć, ale przesadziłam w drugą stronę. Po każdej takiej próbie mam pocięte palce, poparzone podniebienie i zszargane nerwy.
Jako 28-latka pewnie powinnam coś potrafić. Ale szczerze - nie umiem nic.
Radzę sobie sięgając po półprodukty i gotowce, czasami mama poratuje zapasami. Na własną rękę niczego nie przygotowuję, bo nie lubię i mnie to przerasta. Myślicie, że to dlatego moje dotychczasowe związki tak szybko się rozpadały? To może być powód...
Czy taki antytalent kulinarny, jak ja, ma w ogóle szansę na znalezienie męża?
Beata
Zobacz również: Nie umiesz gotować, a chcesz uwieść go kolacją? Pokochasz te przepisy!