Wiem, że to może zabrzmieć dziwnie, ale ta kwestia spędza mi sen z powiek. Wielokrotnie byłam tego świadkiem, rozmawiałam z młodymi i wiem, jak to wygląda. Kilometrowa kolejna do składania życzeń, policzki bolące od setek pocałunków i zwyczajna strata czasu.
Zobacz również: Panna młoda miała dość pytań o swoje wesele. Na Facebooku obraziła wścibskich znajomych
Bardzo chciałabym tego uniknąć. Wyobrażam sobie, że wychodzimy z kościoła, ludzie biją brawo, rzucają monetami i tyle. Później przekazują swoje prezenty np. świadkom i po krzyku. Dla nas wygodniej i myślę, że dla gości też.
Czy naprawdę muszę wysłuchiwać tych wszystkich formułek przez godzinę albo dwie?
Wiadomo, że wszyscy życzą nam jak najlepiej. Na sali weselnej będzie mnóstwo okazji, żeby z każdym pogadać. Mnie się nie widzi takie stanie na szpilkach, w ciężkiej sukni i makijażu. Po takim wytarciu się o każdego niewiele z make-up’u zostaje.
Zobacz również: Panika wśród nowożeńców. Skarbówka wysyła do nich listy chwilę po weselu
Koleżanki twierdzą, że to najbardziej męcząca część uroczystości. Na wesele docierały wykończone. Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Czasami warto zrezygnować z konwenansów, żeby było przyjemniej.
Ślub biorę nietypowo, bo w marcu, więc tym bardziej. Zawsze się może okazać, że jeszcze będzie śnieg.
Co myślicie o moim pomyśle? Czy możemy uprzedzić gości, że nie chcemy indywidualnego składania życzeń?
Sylwia
Zobacz również: Młoda mężatka zdradza, ile pieniędzy znalazła w kopertach od gości. Do niektórych ma żal